Santos, niewielka brazylijska miejscowość, mogłaby być znacznie większą atrakcją turystyczną od włoskiej Pizy. Pochwalić może się bowiem nie jedną przekrzywioną budowlą, a całym osiedlem, które "nie trzyma pionu".
"Gigantyczne domino" zwane też "Krzywymi wieżami w Santos" powstało 60-70 lat temu. Składa się z 651 nieruchomości ustawionych wzdłuż linii brzegowej morza. I chociaż pochylenie niektórych bloków wynosi blisko dwa metry, co jest widoczne i odczuwalne dla mieszkańców, lokatorzy, jak do tej pory, nie musieli się wyprowadzić.
Lokalne władze wraz z naukowcami pomiary budynków rozpoczęły w roku 2004. W ciągu ośmiu lat przeanalizowano stan wszystkich.
- W zasadzie każdy jest nieco pochylony. Jeden o 5 cm, inne o 15 cm, rekordzista o 1,8 metra - wyjaśnia brazylijski inspektor budowlany w rozmowie z portalem SMH. Informuje, że każdego roku na nowo badanych jest losowych 10 proc. budynków i za każdym razem dostają zielone światło do dalszej eksploatacji. Muszą być jednak poddawane konserwacji.
A jak mieszka się w krzywym bloku? - Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić - relacjonuje Tadeu Afonso, jeden z mieszkańców pochylonego budynku. Jak wyjaśnia wszystko w jego mieszkaniu jest pod kątem - meble, podłoga. Położona na niej piłka samoczynnie turla się w przeciwległy kąt mieszkania.
>>> Eleganckie i ciekawe kolekcje mebli znajdziesz na Abra Meble
Przyczyna przechylania się budynków jest znana. Deweloper zastosował tańszą, ale - jak pokazują efekty - gorszą technikę dotyczącą fundamentów. Zamiast głębokich wybrał płytkie. Tymczasem teren - w końcu nieruchomości leżą w niewielkiej odległości od plaży - wymagałby zastosowania np. pali.
- Głębokie fundamenty stanowiłyby dla inwestora koszt 15-20 proc. budowy, a płytkie ok. ośmiu procent. Wybrali metodę ze względu na koszty - wyjaśnia inspektor budowlany. - To była zwykła chciwość zarówno dewelopera jak i marzących o nadmorskim stylu życia w niższej cenie - stwierdza.