Gruenheide, niewielka miejscowość pod Berlinem, po kilkunastu miesiącach zmagania się formalnościami, wreszcie stała się oficjalną lokalizacją pierwszej europejskiej fabryki Tesli. Gigantyczny, przykuwający uwagę również pod względem architektonicznym, budynek, ma bowiem zatrudniać kilkanaście tysięcy osób i produkować pół miliona elektrycznych aut rocznie
Elon Musk, miliarder i właściciel marki, obecny na oficjalnej uroczystości w ubiegłym tygodniu, nie krył zadowolenia. Dał mu wyraz tańcząc po oficjalnym zainagurowani fabryki. Na uroczystości obecni byli przedstawiciele najwyższych szczebli władz w tym sam kanclerz Niemiec Olaf Scholz, niemiecki minister ds. gospodarki i nie tylko.
- Dziękuję Niemcom, Brandenburgii i Gruenheide – powiedział Musk podczas uroczystości otwarcia. - Jestem podekscytowany rozpoczęciem produkcji pierwszych samochodów. To pamiętny dzień dla fabryki. Zapewniam, że Tesla nie zapomni o tym kamieniu milowym dla tego rejonu, Niemiec, Europy - dodał.
Wdzięczność Muska jest uzasadniona. Przeciwko otwarciu fabryki protestowały bowiem środowiska ekologiczne. A i urzędnicy nie chcieli ani na milimetr odstąpić od wymaganych prawem procedur.
Sukces budowy, która trwała ponad dwa lata, a jej ukończenie było kilkukrotnie przesuwane, jest o tyle duży, że tuż obok mieści się inny słynny budynek. Chodzi o lotnisko Berlin-Brandenburg (BER), które w budowie znajdował się dekadę.
Problemy związane z nieruchomością dotyczyły przede wszystkim problemów z systemem wentylacji. Według komentatorów nie zabrakło też zwykłych pomyłek w planowaniu inwestycji. Pojawiały się nawet zarzuty związane z korupcją.
Gigafactory zbudowana w Berlinie nie jest pierwszą tego typu budowlą należącą do Muska. W Stanach Zjednoczonych Tesla ma ich kilka: w Nevadzie, Nowym Jorku, czy Teksasie. Podobna mieści się w Chinach. Wartość przychodów Tesli w roku 2020 wyniosła 31,5 mld dol. W porównaniu z rokiem poprzednim wzrost wyniósł niemal 30 proc.