Przez Polskę przetoczyły się w ostatnim czasie informacje o dwóch inwestycjach, których rozpoczęcie nastąpiło z wykorzystaniem specjalnej ustawy "covidowej". Dzięki niej przepisy stosowane w standardowej procedurze niezbędnej do wzniesienia nieruchomości można było ominąć. Przynajmniej w teorii, bo praktyka pokazuje, że nie jest to łatwe.
Jedną z inwestycji, która ma powstać na podstawie obowiązujących tylko przez kilka miesięcy przepisów, ma być osiedle w Łosiowych Błotach. Deweloper chce wznieść kilkanaście nieruchomości w otulinie rezerwatu, chociaż nie pozwalają na to plany zagospodarowania, które jednak zostały "wyłączone" w przypadku realizacji inwestycji przeciwdziałających epidemii. Zdaniem dewelopera zatem na rozpoczęcie inwestycji pozwalają przepisy ustawy "covidowej", bo domki mają być przeznaczone "dla osób przebywających na kwarantannie".
Kontrola inspekcji nadzoru budowlanego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska miała wykazać, że "inwestor niezaprzeczalnie wykonał prace przygotowujące do rozpoczęcia budowy". W czwartek Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że w sprawie inwestycji prowadzi czynności sprawdzające. - Decyzja co do dalszego toku postępowania zostanie podjęta po zebraniu materiału - wyjaśniła w rozmowie z PAP rzecznik Prokuratury Aleksandra Skrzyniarz.
Robert Suwaj, adwokat z kancelarii Suwaj Zachariasz, który reprezentuje inwestora ze Starych Babic, w rozmowie z Domiporta.pl ocenił jakość wprowadzonych przepisów.
- W mojej ocenie ustawa była celowo tak przygotowana, aby zrealizować inwestycje pod wspólną marką "przeciwdziałania COVID-19", bez adekwatnego nadzoru państwa i zupełnie bez udziału oraz zgody administracji lokalnej - stwierdził. - Tak bardzo ogólny sposób ukształtowania celu takiej inwestycji oraz brak organu właściwego do weryfikacji na etapie składania informacji o rozpoczęciu robót wskazują, że w zasadzie każdy mógł - do dnia 5 września 2020 r. - z tego rozwiązania skorzystać, niezależnie od tego, czy był podmiotem publicznym i budował szpital, czy też deweloperem budującym lokale mieszkalne na wynajem na okres kwarantanny, czy lockdownu - dodał.
Wyjaśnił też, że inwestor ze Starych Babic zrealizował już taką inwestycję - blok mieszkalny w Porąbce (Beskid Mały), gdzie lokale już wykorzystuje się w całości na kwarantannę osób oczekujących na umieszczenie w domach pomocy społecznej, a cały projekt jest finansowany ze środków europejskich.
- Pretensje do deweloperów uważam za zupełnie chybione - działają oni na podstawie i w granicach obowiązującego prawa. W odróżnieniu od niektórych organów, które - wykraczając poza swoje kompetencje - publicznie dokonują krytycznej oceny inwestycji, nie mając chyba świadomości narażania się na odpowiedzialność prawną z tego tytułu - ocenił.
- Opinie wyrażane publicznie przez urzędników w tym m.in. przez Ministra Środowiska M. Wosia, który - najpierw głosując za tą ustawą - dzisiaj żąda powstrzymania "nielegalnych inwestycji", świadczą o zupełnym braku odpowiedzialności za działania państwa - stwierdził.
Zdaniem Roberta Suwaja jest to o tyle istotne, że głosy krytyczne - co do konsekwencji prawnych treści art. 12 ustawy covidowej - pojawiały się już na etapie konsultacji międzyresortowych i to nie jest tak, że dzisiaj to rozwiązanie wszystkich zaskoczyło. - Ustawodawca musiał mieć pełną świadomość tego, że takiej inwestycji nikt - powtarzam: żaden organ administracji publicznej - nie będzie w stanie legalnie powstrzymać. Wszystkie potencjalnie właściwe organy nadzoru nad inwestycjami zostały bowiem wyłączone praktycznie z każdego ich etapu: projektowania, budowy, remontu, utrzymania i rozbiórki tych obiektów budowlanych - wyjaśnił ekspert. - Oczywiście nie ma nic złego w prowadzeniu czynności sprawdzających, pod warunkiem jednak, że nie przyświeca im z góry założona teza, że każda inwestycja prowadzona w tym trybie jest nielegalna. Takiego założenia władze publiczne nie mogą bowiem przyjmować wobec przedsiębiorców, jeżeli mamy żyć w państwie prawa.
Inny inwestor, wykorzystując te same przepisy ustawy, rozpoczął przygotowania do budowy sporego, liczącego osiem pięter budynku mieszkalnego w Wieliszewie, wsi położnej nieopodal podwarszawskiego Legionowa.
>>> Szukasz mebli do domu? Abra Meble
I w tym wypadku plan zagospodarowania przestrzennego na tego typu inwestycję nie pozwala - mają tu powstawać domy jednorodzinne. Wójt Wieliszewa Paweł Kownacki w rozmowie z portalem money.pl stwierdził, że nie wie, w jaki sposób wielorodzinny blok na 150 mieszkań ma służyć osobom chorym na koronawirusa.
Zdaniem władz inwestycja stwarza zagrożenie dla mieszkańców. Dlatego zawiadomienie w sprawie otrzymała już prokuratura. Ale to nie wszystko. Wójt chce, by sprawę prześwietliła też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zapewnia, że złożył do ABW odpowiednie zawiadomienie - donosi "Gazeta Wyborcza".