2,4 mln młodych Polaków w wieku od 25 do 34 lat mieszka z rodzicami. To niemal 44 procent wszystkich osób w tym wieku. Problem z dostępem do mieszkań nie dokucza jedynie Polakom. Na Węgrzech rząd wyszedł z nową inicjatywą. Dopłatę do zakupu mieszkania można otrzymać w zamian za posiadanie dzieci bądź nawet sam zamiar powiększenia rodziny.
Na Węgrzech odsetek młodych osób, które mieszkają z rodzicami, wynosi ok. 40 proc., czyli o cztery punkty procentowe mniej niż w Polsce. Mimo to problem jest zauważalny i rząd Victora Orbána postanowił przeciwdziałać takiemu stanowi rzeczy. Nawet pobieżna analiza problemu pokazuje, że jednym z głównych powodów, dla których młodzi mieszkają z rodzicami, są pieniądze.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
Skoro problemem młodych ludzi w kupnie własnego mieszkania są pieniądze, to rząd w Budapeszcie postanowił te środki młodym obywatelom Węgier dać. Zaproponowali oni rodzinom dopłaty do zakupu mieszkań (podobnie było w polskim programie MDM), ale wysokość dopłaty uzależniono od liczby dzieci. Ale to nie koniec. Rząd Victora Orbána dopłaci do mieszkań nawet parom bezdzietnym. Pod warunkiem, że te zadeklarują się urodzić bądź przysposobić dzieci w określonym czasie.
Ile można zyskać? W przypadku jednego dziecka można dostać 600 tys. forintów, czyli ok. 7,7 tysiąca zł. Ale już przy trojgu pociech rodzice mogą liczyć na 10 milionów forintów, czyli ok. 128 tysięcy złotych. Ceny nieruchomości na Węgrzech rosły w ostatnich latach, ale i tak są nieco niższe niż nad Wisłą. Przykładowo, za kawalerkę z rynku pierwotnego w Budapeszcie przyjdzie zapłacić ok. 270 tys. złotych, a koszt mieszkania dwupokojowego z rynku wtórnego to ok. 340 tys. zł. Oferta rządu dla rodzin wielodzietnych wydaje się więc hojna.
Ale to nie koniec. Przyszli rodzice mogą się też ubiegać o rządowe pożyczki do 10 milionów forintów. Są one przez pewien czas bezpłatne, czyli bezodsetkowe. A dodatkowo urodzenie kolejnych dzieci powoduje, ze okres bezodsetkowy jest wydłużany. Można też wnioskować o umorzenie 30 procent pożyczki. W niektórych przypadkach narodziny trzeciego potomka kończą się spłatą całej pozostałej kwoty przez budżet państwa.
Przy tak hojnej ofercie rządu Węgier wszystkie programy mieszkaniowe prowadzone w Polsce wydają się nieatrakcyjne. Wyjątkowo źle wypada w takim porównaniu Mieszkanie Plus, którego efektem jest budowa niecałego tysiąca mieszkań.
Każdy kraj ma swój własny pomysł na rozwiązanie problemu braku mieszkań wśród młodych. Węgry nie są tutaj wyjątkiem. Dania np. położyła duży nacisk na budownictwo spółdzielcze.
Z danych portalu Housing Europe wynika, że tam co piąte mieszkanie dostarczone zostało przez organizacje non-profit (spółdzielnie), które finansują budowę nieruchomości przeważnie z niewielkim udziałem wpłat najemców, np. dwa procent. Pozostałe pieniądze pochodzą z kredytu gwarantowanego przez gminę. Koszty tego rozwiązania pokrywają lokatorzy w czynszu, a do spółdzielni mieszkaniowej można się zapisać już w wieku 15 lat.
Ciekawym pomysłem jest również najnowsze rozwiązanie z Nowej Zelandii. Jeszcze na początku roku zasady otrzymania kredytu na mieszkanie były tam zbliżone do tego, co oferują polskie banki. Kredytobiorca mógł liczyć na kredyt hipoteczny, jeżeli posiadał odpowiedni wkład własny. Wraz z epidemią koronawirusa tamtejszy bank centralny zezwolił bankom na udzielanie kredytów bez wymaganego wkładu własnego.
- Na Antypodach działa system gwarancji dla osób kupujących relatywnie tanie pierwsze własne cztery kąty. Wymaganiem jest posiadanie w gotówce pięciu procent wkładu własnego (zamiast standardowych 20 procent). Resztę wymaganego przez bank wkładu własnego gwarantuje publiczny podmiot działający na rynku nieruchomości (Kaniga Ora) - czytamy w raporcie HRE Investments.
Oczywiście pewne wymagania Nowozelandczycy muszą spełnić, by móc się ubiegać o kredyt wspierany przez państwo. Kluczowa jest stała praca i odpowiednia zdolność kredytowa.
- Ten mechanizm także w Polsce mógłby się przydać - szczególnie dziś - w momencie, w którym większość banków znacznie podniosła wymagania odnośnie do wkładu własnego. W efekcie skutecznie utrudniono osobom młodym i słabiej zarabiającym zakup własnego mieszkania. Program wzorowany na nowozelandzkim niewielkim kosztem dla budżetu pomógłby osobom młodym w zakupie swojego pierwszego własnego mieszkania. Przy tym pozwoliłby on bankom na utrzymanie skali akcji kredytowej, za czym głośno opowiada się Narodowy Bank Polski w swoim czerwcowym raporcie o stabilności systemu finansowego - uważa Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Źródło: HRE Investments