Koronawirus rozprzestrzenia się na kolejne kraje i wpływa na coraz więcej branż gospodarki. W Chinach, co nie jest zaskoczeniem, pojawiają się pierwsze potwierdzone sygnały o kryzysie na rynku nieruchomości. W innych zakątkach świata zagrożenie epidemią jest przyczyną większych wydatków związanych z nimi.
Znalazłem mieszkanie, znalazłem dom. Znalazłem serwis, na którym są.
W Stanach Zjednoczonych jedna z firm związanych z medycyną zaczęła oferować szeroki pakiet usług chroniących przed koronawirusem. Kupić można nie tylko maski i żele antybakteryjne, całodobową opiekę lekarską.
Jeden z klientów firmy zamówił własną izolatkę medyczną, która konstrukcją przypomina jednak solidny bunkier. Pomieszczenie wyposażone jest w układ podciśnieniowy, który utrudnia przemieszczanie się patogenów. W schronie znajduje się nie tylko tradycyjna kuchnia ale i laboratorium wyposażone w odczynniki, rękawiczki, maski i fartuchy.
Oprócz tego na lokatorów nietypowej nieruchomości czekają zapasy wody i żywności oraz tlenu.
Wielu bogaczy zamawiać schronów nie musi. Spora część z nich należy bowiem do subkultury preppersów, zwanych też survivalistami - ludzi, którzy od lat szykują się na "apokalipsę".
W niektórych rejonach Doliny Krzemowej elitarni przedstawiciele tej grupy dysponują nie tylko "zwykłymi" bunkrami - część z nich swego czasu wykupiła opuszczone silosy rakietowe. Są w nich w stanie przetrwać długie miesiące. Dawna infrastruktura wojskowa jest dziś luksusowym miejscem zapewniającym przetrwanie.
- Preppers przygotowuje się dokładnie na takie sytuacje jak pandemia. Ma schronienie, w którym jest samowystarczalny przez długie tygodnie - miesiąc lub dwa - wyjaśnia jeden z survivalistów.
Inny bogacz szykujący się na zmagania z wirusem wyjaśnia, że oprócz zapasów żywności, papieru toaletowego i środków dezynfekujących poszukiwał ostatnio drogiego oczyszczacza powietrza. Urządzenie kosztujące 799 dol. - ok. 3 tys. zł - ma uchronić go przed kontaktem z wirusem.
Przedstawicielka firmy zajmującej się wynajmowaniem prywatnych jachtów wyjaśnia, że są one traktowane przez część klientów jako azyl. - To ma sens. Ty i twoja rodzina znajdujecie się w małym, łatwym do czyszczenia środowisku. Z prywatnego odrzutowca wprost na jacht - bez konieczności kontaktowania się z innymi - wyjaśnia.
Zamożni unikają też podróży publicznymi liniami - nie wystarcza im nawet bilet w pierwszej klasie. Nie chcąc ryzykować infekcji do przemieszczania się wykorzystują prywatne odrzutowce. Jeśli decydują się na urlop wybierają inne niż do tej pory miejsca - raczej odludne, mniej uczęszczane wyspy.
Na popularności wśród bardziej zamożnych zyskują też specjalne torby z zestawami dezynfekującymi i apteczkami, wyrafinowane mydelniczki i dystrybutory środków antybakteryjnych,